niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział pierwszy

Rosalie: 
Nie wierzę, że namówiłyśmy naszych rodziców! Nigdy nie pomyślałabym o tym, że się zgodzą, a jednak się udało. Charlie to ma głowę do pomysłów. Szczerze mówiąc, to zmianę szkoły uważałam za głupią, ale jak się temu przyjrzeć to w końcu urwałyśmy się od rodziców, no i Charlie z Elise były bardzo szczęśliwe.
-Rosalie! Słuchasz co do ciebie mówię? - Z rozmyślań wyrwał mnie głos oburzonej Emmy.
-Oczywiście.
-Tak, oczywiście, oczywiście! Zawsze to robisz.
-Ale co?
-Ja do Ciebie mówię, a Ty po 5 minutach się wyłączasz.
Uśmiechnęłam się przepraszająco. To nie moja wina, że tak przynudza. Chciałam się wytłumaczyć, ale ona znowu zaczęła mówić. Cała Em.
-Za ile będziemy? - Spytałam na chwilę jej przerywając.
-Za dziesięć minut mamy lądować, przecież Ci mówiłam.
Rozejrzałam się po samolocie. Niektórzy zapinali już pasy. Za nami siedziały Charlie i El.
-Rose, cieszysz się? - Spytała Peredez.
-Już nie mogę się doczekać żeby zobaczyć Londyn. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ja chciałabym już zobaczyć naszą szkołę! Ciekawe jak wygląda w środku. - Wtrąciła Elise.
-A ja jestem ciekawa czy będą tam jacyś przystojniacy. - Dodała Em.
-Ty tylko o jednym! - Odpowiedziałam. Emma jako jedyna z nas nie wiedziała, że to szkoła z internatem tylko dla dziewcząt. Gdybyśmy jej powiedziały, nic by jej nie przekonało, żeby z nami pojechała. Będzie miała miłą niespodziankę.
-Ja chciałabym w końcu poznać drużynę i trenera… - Powiedziała Charlie.
-Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy. - Usłyszałyśmy.
...

-Gdzie ona jest... Miała tu być. - Mówiła Charlie.
-Kto miał być? - Spytałam.
-No jak to kto? Zoe! Przecież nasi rodzice umawiali się z nią, żeby odebrała nas z lotniska. Nie pamiętasz? Albo jak zwykle nie słuchałaś co mówią?

Uśmiechnęłam się i wystawiłam jej język.
-A czy to czasem nie ona? - Mówiąc to Emma wskazała na szczupłą dziewczynę.
-Zoella! - Krzyknęła Charlie i podbiegła do siostry. Razem z Elise i Emmą poszłyśmy za nią.
-Tak dawno was nie widziałam… - Powiedziała Zoe i zaczęła się z nami witać. -Co wam strzeliło do głowy żeby zmienić szkołę?
Spojrzałyśmy po sobie, a Charlie i El od razu stały się radośniejsze.
-Dobra, opowiecie mi w drodze. - Dodała.
Idąc do samochodu rozglądałam się po lotnisku i słuchałam jak dziewczyny rozmawiają.
-A tak w sumie... To dlaczego idziecie do szkoły tylko dla dziewczyn?
Dobrze, że byłyśmy już przy aucie, bo moje nogi sie ugięły. Charlie i Elise zrobiły grobowe miny i pobiegły przywitać sie z Lucasem, jak zwykle uciekając od problemu, a ja popatrzyłam na Zoe która nie wiedziała o co nam chodzi. Żadna z nas jej nie odpowiedziała, na dodatek Em zatrzymała się z otwarta buzią i po chwili krzyknęła:
-Co?! - Tak głośno, że ludzie stojący obok nas dziwnie na nas spojrzeli. Zoe i Lucas zaczęli się śmiać, chyba zrozumieli co zrobiłyśmy.
-Nie powiedziałyście jej, bo mała podrywaczka by się nie zgodziła, prawda? - Powiedziała starsza Peredez ze śmiechem.
-Nie martw sie, chyba wytrzymasz, dodał Lucas i puścił jej oczko.
-Jak mogłyście mi to zrobić?! - Znowu krzyknęła Emma.
-Nie gniewaj się, nie powiedziałyśmy Ci, bo chciałyśmy żebyś pojechała z nami. - Powiedziałam.
-I co, że niby nie będę miała szansy sie w nikim zakochać? Żadnych nowych przystojnych chłopaków? Dzięki dziewczyny. – Powiedziała obrażona, na co Lucas odparł:
-Zawsze masz mnie, nie zapominaj o tym. - Posłał jej zalotny uśmiech, a Zoella popatrzyła na niego zabijającym wzrokiem.
-No ej, bez przesady. - Powiedziała Charlie. Przecież tylko my będziemy trenować, Ty i Rosa w tym czasie będziecie mieć czas wolny. Możecie chodzić po mieście i zakochiwać się ile tylko chcecie, dodała z uśmiechem. Ale to nic nie dało, bo Emma dalej była obrażona i chyba postanowiła się do nas nie odzywać.
-Dziewczyny, przepraszam, ale my z Lucasem za 45min musimy być w szpitalu... Powiedziała Zoe, może wyjaśnicie to sobie w szkole? W następny weekend mam wolne, a Lucas ma dyżur... - Więc zrobicie sobie babski wieczór. - Dopowiedział Lucas i pocałował Zoe. W tym momencie pomyślałam o tym, że sama chciałabym znaleźć tak kochającego mężczyznę i zrobiło mi się trochę żal, że idziemy do szkoły tylko dla dziewczyn. Z zamyślenia wyrwała mnie Elise:
-Rozchmurz się… Dziwnie wyglądasz bez uśmiechu na twarzy! – Dodała ze śmiechem.
-Może jednak zmiana tej szkoły to nie był taki dobry pomysł? - Spytałam. -Emma już się obraziła.
-Jeszcze nawet tam nie dojechałyśmy! – Odpowiedziała. -Będzie fajnie, obiecuję Ci to, a Emmie przejdzie jak zawsze. – W tym momencie popatrzyłyśmy na przyjaciółkę, która nawet nie zwracała na nas uwagi.
-No dziewczęta zapraszam już do samochodu, my za niedługo mamy być w szpitalu, a wy już chyba nie możecie się doczekać, żeby zobaczyć szkołę? - Wtrącił Lucas.
Gdy wszyscy weszli już do samochodu i Lucas ruszył, Zoella puściła radio. Charlie siedziała z przodu obok siostry i rozmawiała podekscytowana o jakimś ostatnim meczu z Lucasem. My w trójkę siedziałyśmy z tyłu. W samochodzie można było wyczuć atmosferę oczekiwania. Po pół
godzinie byłyśmy na miejscu. Budynek był duży i zadbany, tak samo jak ogród. Z tyłu było widać duże boisko. Lucas wjechał na podjazd.
-Przez was spóźnimy się do szpitala, no zmykać już! - powiedział i posłał nam uśmiech. –Powodzenia Charlise! – Powiedział i dał jej całusa w policzek. –Tobie Elise oczywiście też! – Powiedział do mojej przyjaciółki. Mam nadzieję że wszystko pójdzie dobrze i za niedługo będziecie już biegać po boisku z resztą drużyny dziewczynki!
–Dziękujemy tatusiu! - Odpowiedziałyśmy ze śmiechem. Czasem traktował nas jak małe dzieci. Wyszłyśmy i wyciągnęłyśmy nasze walizki. Widziałam jeszcze, jak Zoe macha nam przez szybę samochodu, gdy z budynku wyszła kobieta w średnim wieku, blondynka nawet ładna.
-Panna Rosalie, Elise, Charlise i Emma? Dzień dobry, nazywam się Melanie Spark i jestem dyrektorką tej szkoły, to właśnie ze mną wy i wasi rodzice tak dużo rozmawiali ostatnio przez telefon. - Powiedziała i uśmiechnęła się. -Mam nadzieję, że wam się tutaj spodoba.
-Dzień dobry. - odpowiedziałyśmy.
-Miło poznać Panią osobiście. – powiedziała Em, a my popatrzyłyśmy na nią zaskoczone. W końcu wydała z siebie jakiś dźwięk! –Kiedyś was zabije. –Szepnęła mi do ucha, a ja zaczęłam się śmiać i dałam jej buzi w policzek. Spojrzała na mnie obrażonym wzrokiem.

Emma:
Nie wierzę. Po prostu nie wierzę, że mi to zrobili. Żeby nawet moi właśni rodzice nie zdradzili mi tego „sekretu” o szkole tylko dla dziewczyn? To już przesada. Jak ja teraz będę żyć? Od początku wiedziałam, że to głupi pomysł, miałam przeczucie. Chciałam tylko zrobić przyjemność Elise i Charlie. Fajnie mi się odwdzięczyły. A Rosalie? Mówimy sobie wszystko, nawet najmniej ważnego, a ona nie powiedziała mi o sprawie życia i śmierci. Wszystkiego mi się odechciało. Miałam ochotę wrócić do Liverpoolu do normalnej szkoły, nie wiem co im strzeliło do głowy z tym głupim Londynem, przecież chodziły na treningi w naszym mieście, nie rozumiem dlaczego to dla nich takie ważne gdzie będą trenować… Ale jak mam teraz wrócić, skoro moja mama załatwiła mi już nawet lekcje pianina? Oni wszyscy zrobili to specjalnie! Dobrze, że chociaż dyrektorka wydawała się miła. Gdyby tak nie było, to chyba usiadałabym na środku chodnika i się rozpłakała. Jedynie Pani Spark miło nas przywitała i zaraz po tym zaprosiła do środka. Wszystkie moje przyjaciółki popatrzyły na siebie dodając sobie otuchy, a ja, pomimo że byłam bardzo ciekawa jak to wszystko się potoczy, nie dawałam tego po sobie poznać.
Gdy dotarłyśmy już do gabinetu dyrektora, pani Spark wskazała nam ręką na mięciutką kanapę, a sama usadowiła się na krześle. W środku znajdowało się biurko, miejsca do siedzenia i duża biblioteczka. Światło wpadało tam przez ogromne okno, za którym rozciągał się widok na podjazd i jakiś budynek.
-Cieszę się, że wybrałyście właśnie naszą szkołę. - Zaczęła dyrektorka, przeglądając jakieś papiery. -Musicie wiedzieć, że wymagane jest od was przestrzeganie regulaminu, który zaraz otrzymacie. Czytając opinie i przeglądając wasze oceny z byłej szkoły jestem zadowolona, jednakże chciałabym, abyście miały jeszcze lepsze wyniki.



Jeszcze lepsze? – Pomyślałam. Będzie ciężko.
-Nie mam zbyt wiele czasu, żeby z wami teraz rozmawiać. Dam wam wasz plan, dla każdej indywidualny. Wasi rodzice pomogli mi go ułożyć, mówiąc, co was najbardziej interesuje.
-Proszę Pani, a co z treningami? – wtrąciła Charlie.
No tak, a o co innego mogłaby zapytać właśnie ona. Pani Spark popatrzyła na nią z nad okularów.
-Ty pewnie jesteś Peredez? - Zapytała, na co moja przyjaciółka się zarumieniła. -Zgaduję, że tak. - Ciągnęła dyrektorka.- Treningi będą odbywać się popołudniu, zobaczysz na planie. - Powiedziała, po czym wstała i podała nam wszystkie potrzebne „papierki”.
-Do waszych pokoi zaprowadzi was moja asystentka, będzie czekać na zewnątrz.
Pierwsza wstała Elise, my zaraz po niej. Kulturalnie się pożegnałyśmy i wyszłyśmy. Za drzwiami, tak jak powiedziała pani Spark, czekała na nas jej asystentka.
-Jestem Kristin Canavan. - Przedstawiła się. Miała około 20 lat i była ładną brunetką.
-Mówcie mi Kristin - wtedy nię czuje, że jestem taka stara! - Uśmiechnęła się.
-Dzień dobry. - Przywitałyśmy się wszystkie.
-Możemy zobaczyć halę sportową i boisko? - Spytała Charlie, cała podekscytowana.
-Charlie! – Krzyknęła Rosalie i szturchnęła ją w ramię. -Może najpierw się rozpakujemy? Nie chcę taszczyć za sobą tych walizek.
-No dobra. - Uległa Charlie. -Ale zaraz po tym idziemy pozwiedzać?
-Tak, a jakby inaczej
J – Odpowiedziałyśmy jej wszystkie i udałyśmy się po schodach w stronę naszych pokoi podążając wspólnie za Kristin.
-No, dziewczyny, to które z was chcą mieszkać pod 20, a które pod 47?
Popatrzałyśmy po sobie zdziwione.
-To nie będziemy mieszkać razem? Myślałam… - Zaczęła El.
-Wasi rodzice prosili Panią dyrektor żeby rozdzielić was do dwuosobowych pokoi, wtedy będziecie się bardziej przykładać do nauki. Mniej rozmawiania, więcej książek. – Powiedziała uśmiechnięta Kristin. Świetnie – pomyślałam. Następna niespodzianka.
-To kto będzie z kim? – Spytałam.
-Chyba oczywiste, że wolisz być z Rosalie, z nią wspólnie możesz pogadać o chłopakach, czy ciuchach… Nieprawdaż? – Powiedziała ze śmiechem Charlize i zaraz potem dołączyła do niej El.
-Mi pasuje. – Powiedziała Rosalie. –Bierzemy 20?
Uśmiechnęłam się, pomimo, że dalej byłam „obrażona”. Nie mogę zbyt długo się na nie gniewać.
-Proszę bardzo. – Powiedziała Kris. –Jesteście dzisiaj same w internacie, na weekend zwykle każdy wraca do domu. Wy jesteście z Liverpoolu prawda?
-Tak. – Odpowiedziała Peredez. –Jesteśmy z Liverpoolu, ale moja siostra mieszka w Londynie. Na następny weekend się do niej wybieramy.
-Liverpool jest piękny… - Powiedziała rozmarzona Kristin. –No, ale teraz nie czas na pogaduszki, wręczam wam klucze, proszę bardzo. – Dodała. -Rozpakujcie się. Jak będziecie gotowe to zapukajcie do mojego gabinetu na drugim piętrze i wspólnie pójdziemy pozałatwiać resztę spraw. Zabrałyśmy kluczyki i udałyśmy się pod wyznaczone numery.

Elise:
Dyrektorka i Kristin wydają się być bardzo przyjacielskie. Mam nadzieję, że nauczyciele i trener też będą mieć tak fajny charakter. Powiedziałam Em i Rosie „do zobaczenia” i udałam się do pokoju wspólnie z Charie.
-Myślisz, że w poniedziałek wszystko pójdzie dobrze na tym całym „sprawdzianie”? Przecież na pewno w naszym roczniku są o wiele lepsze piłkarki od nas. – Powiedziała moja przyjaciółka.
-Bez przesady, muszą nas przyjąć. W końcu po to tutaj jesteśmy! – Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy i otworzyłam drzwi do pokoju. Nie był duży, ale za to przytulny, w odcieniach bieli i czerwieni. Po lewej stronie znajdowały się drzwi do łazienki. Łóżko piętrowe stało po prawej stronie. Oprócz tego w pokoju były jeszcze dwa biurka, krzesła, szafki i stolik na którym stał czajnik i telefon. Nad stolikiem znajdowała się tablica korkowa, na której wisiał tylko regulamin szkoły, reszta wolnego miejsca należała chyba do nas. Zaraz przyczepiłyśmy tam nasze plany lekcji i numery telefonów, a także inne ważne kartki, które dostałyśmy od Pani Dyrektor. Obejrzałyśmy łazienkę, była mała, ale czego można się było spodziewać. W każdym bądź razie mi i Charlie to nie przeszkadzało.

-Daj walizkę, rozpakuje nasze ciuchy, a Ty poukładaj wszystkie pozostałe rzeczy w łazience. – Powiedziała moja współlokatorka i wręczyła mi małą torbę. Gdy skończyłam i wyszłam z łazienki, Charlie właśnie siedziała na górze piętrowego łóżka i czytała jakąś ulotkę. 
-Co tak długo? – Spytała. –Aha, śpię u góry! – Dodała i puściła mi całusa.
-Wiesz… Wcale nie łatwo poukładać tyle rzeczy w tak małej łazience. – Powiedziałam, i dopiero za chwilę dotarło do mnie o czym właśnie poinformowała mnie Charlie.
-Nie ma mowy! – Krzyknęłam. –To nie sprawiedliwe!
-Byłam pierwsza. – powiedziała Peredez i się zaśmiała.
Ale zaczęła śmiać się jeszcze bardziej, kiedy wskoczyłam do niej i zaczęłam ją łaskotać. Obie płakałyśmy ze śmiechu, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę! – Krzyknęłam dalej rozbawiona.
Do pokoju weszły Rosalie z Emmą.
-Ej! To nie sprawiedliwe! My nie mamy piętrowego łóżka! – Krzyknęła Em.
-Co to dla Ciebie za różnica, i tak spałabyś na dole! – odpowiedziała Rose przyjaciółce i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Wiedziałam, że Emma nie będzie się długo gniewać. –Idziemy?
Zamknęłyśmy pokój i schodziłyśmy na drugie piętro, gdy spotkałyśmy panią Spark niosącą jakieś papiery.
-I jak? Podoba się wam?
-Jak na razie tak. – Odpowiedziałyśmy z uśmiechem, który odwzajemniła.
Kiedy zostałyśmy już oprowadzone po szkole, obejrzałyśmy obiekty sportowe bibliotekę, park i pozostałe ciekawe rzeczy, Emma i Rose chciały wrócić do pokoju i w końcu wziąć prysznic, ale przypomniałam im o naszych treningach. Postanowiły, że dotrzymają nam towarzystwa w rozmowie z trenerem. Razem z Charlie byłam bardzo podekscytowana. Kristin zostawiła nas na dziedzińcu i powiedziała że mamy udać się na boisko.
-Pan Greyson będzie tam za 5 minut. Powodzenia! – Krzyknęła odchodząc i pomachała nam na pożegnanie. Ruszyłyśmy w stronę boiska, a gdy dotarłyśmy na miejsce trenera jeszcze nie było. Usiadłyśmy no pobliskiej ławce i zaczęłyśmy rozmawiać. Po chwili zauważyłyśmy zmierzającego w naszą stronę Pana Greysona.
-Cześć dziewczyny! – Krzyknął z oddali.
-Dzień dobry! – Odpowiedziałyśmy. Wstałyśmy i ruszyłyśmy w jego stronę.
-Nazywam się Simon Greyson i jestem tutaj trenerem siatkówki, mam wam do powiedzenia bardzo ważną rzecz.
-Jak to siatkówki? – Wtrąciłam. –Przecież miałyśmy należeć do drużyny piłki nożnej.
-No właśnie… - Dodała Charlie.
Emma i Rosalie popatrzyły na niego zdziwione.
-Pan Frey, trener piłki nożnej klas pierwszych, 10 minut temu został zwolniony, niestety nie mogę wam powiedzieć czemu. To dlatego Pani Spark nie miała dla was zbyt wiele czasu. Trener Gerrifelt powiedział, że ma już za dużo dziewcząt i nie może was przyjąć.
-Czyli nie ma już drużyny i nie będzie żadnych treningów? – spytała smutna Charlie.
-Bardzo mi przykro… Ale chyba mam pomysł co zrobić. Najpierw jednak muszę wam zadać pytanie. Czy któraś z was dobrze gra w siatkówkę? Potrzebuję jednej zawodniczki.
-Rose! – Krzyknęła Emma.
-Ale… Ja… - Zaczęła Rosalie.
-Świetnie, jutro o 10 przyjdź na halę, muszę zobaczyć, co potrafisz.
-No.. Dobrze… - Odpowiedziała moja przyjaciółka.
Pan Simon uśmiechnął się.
-A co z tym pomysłem? – Zapytałam.
-Ah, no tak… Przyjdź tutaj z Charlie za pół godziny.
-Dobrze, odpowiedziałyśmy.
-A co do Rosalie, do zobaczenia jutro. Do widzenia Emmo!
-Do widzenia! – Odpowiedziała Emma i pociągnęła za sobą Rose. Pobiegłyśmy za przyjaciółkami. Ciekawe co wymyślił trener.
Dziewczyny poszły do pokoju wziąć prysznic, a ja z Charlie zostałyśmy przy wejściu do szkoły i czekałyśmy na powrót Pana Greysona. Zastanawiałyśmy się, co wymyślił. Po 25 minutach zobaczyłyśmy jak wchodzi na teren szkoły. Podbiegłyśmy do niego, a on powiedział:
-15 minut stąd znajduje się szkoła sportowa dla chłopców. Mają tam drużynę piłki nożnej i właśnie rozmawiałem z trenerem.
-Mamy trenować z chłopakami? – Spytała Charlie.
Pan Simon tylko się uśmiechnął.
______________________________________________________
Podoba Wam się? Następny rozdział postaramy się dodać po 7 komentarzach.