piątek, 26 lipca 2013

Rozdział piąty

  • Emma:
    Myślałam, że zapowiadał się kolejny nudny dzień, tylko że tym razem na mieście. Na szczęście Charlie zaprosiła nas na trening i poznaliśmy chłopaków. Ale... nie wszystkich. Już nie mogę się doczekać, kiedy w końcu to się stanie. Jeszcze parę minut i dojdziemy do internatu naszych nowych znajomych. W końcu! 
    ... 
    -Cześć grubaski, przyprowadziłem Wam koleżanki! -zaśmiał się Emmet. 
    -Sam jesteś gruby! -powiedział z pełną buzią chłopak z blond włosami i zaczął iść w naszą stronę. Wszyscy poszli w jego ślady i zaczęli wstawać ze swoich miejsc.  
    -Cześć, jestem Niall. -powiedział i podał rękę Elise. Kiedy doszedł do Charlie nagle zaburczało jej w brzuchu i wszyscy zaczęli się śmiać. 
    -Przepraszam! Jestem Charlie. -przedstawiła się i posłała mu uśmiech. Kiedy wszyscy się poznaliśmy i zaczęliśmy rozmawiać o szkole nagle Elise zaczęła się śmiać, na co Charlie posłała jej kuksańca w bok. 
    -Co się stało El? -zapytał Marco. 
    -Charlie zaraz umrze z głodu, możecie jej pokazać gdzie macie coś do jedzenia? -powiedziała ze śmiechem. 
    -Wcale nie! -odkrzyknęła Charlise. -W szafce mamy chipsy, powiedział Marco i udał się w stronę łóżka blondyna. 
    -Co? Jakie chipsy? Moje chipsy? Ale... Marco! -powiedział Niall. Marco wzruszył ramionami i wyjął je z szafki blondyna pozostawiając go z otwartą buzią próbującego coś powiedzieć, ale chyba mu się nie udało. Charlie uśmiechnęła się do niego niepewnie i wzięła paczkę od Marco. Przytuliła go w podziękowaniu, obdarzyła uśmiechem, i usiadła obok blondyna, żeby się z nim podzielić, co chyba bardzo go ucieszyło.
    ... 
    -No, więc grasz na pianinie? -zapytał mnie Liam, kiedy skończyłam długą historię o moim życiu. Bardzo go polubiłam, ale nie wiem czy jednak nie wolę Harrego. Lokaty jednak miał to coś. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam, że uczę się od dziecka. 
    -Może kiedyś mi pokażesz? -zapytał chłopak z uśmiechem. 
    -Tak, tylko... -nie skończyłam mówić, kiedy nagle rozległy się śmiechy. Zauważyłam, że wszyscy grają w prawda czy wyzwanie, tylko ja z Liamem siedzimy na boku. Tak nie może być! Ta gra beze mnie to nie gra! Pomyślałam i wstałam z miejsca. 
    -Idziesz? -zapytałam go. 
    -Nie, idź sama, ja poczytam książkę i popilnuję żeby czasami ktoś nie dostał zadania wyskoczenia z balkonu, ok? -zapytał i uśmiechnął się do mnie. 
    -Hahah, ok! Miłego czytania. -odpowiedziałam i udałam się w stronę przyjaciół. 
    -No dalej Emmet! Chyba nie zrezygnujesz, co? -mówił Louis śmiejąc się. Elise się zarumieniła, a ja nie wiedziałam o co chodzi. 
    -Co się stało? -zapytałam cicho siadając obok Zayna. 
    -Emmet dostał zadanie pocałowania Elise. -odpowiedział.
    -No... To dlaczego tego nie zrobi? -uśmiechnęłam się.
    -W usta, Emma. Hahahah! -zaśmiał się nerwowo mulat. 
    -Aaaaa, no to całkiem inna sprawa, hahahah! -zaśmiałam się. 
    -Elise, zróbcie to i już! -krzyknęłam. 
    -No... Dobra. Ok, El? -zapytał Emmet. 
    -D... Dobrze. -odpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem. Zaraz po tym chłopak dał jej nieśmiałego całusa w usta. Obydwoje się uśmiechnęli i już mieliśmy bić brawo, kiedy nagle Harry... 
    -Hej! To się nie liczy! To ma trwać przynajmniej 15 sekund! -powiedział. 
    -Boże, Harry! Daj już im spokój! -powiedział Marco, kiedy nagle Emmet chwycił El za rękę i zaczął ją całować, a ona to odwzajemniła  Wszyscy popatrzyli na nich zdziwionym wzrokiem i nastała cisza. 
    -Mm... Minęło już 15 sekund Emmet, hahahah! -powiedział Lou. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a Elise wstała z rumieńcem na twarzy stwierdzając nagle, że już późno i musimy iść.
     -Która godzina? -zapytałam, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy zamarliśmy. 
    -Szybko, chodźcie! -blondyn pociągał Rose za rękę i zawołał nas po cichu do łazienki. Zaczęliśmy biec. 
    -Tak? -zapytał piskliwym głosem Lou. 
    -Co to za hałasy? Wchodzę tam! -odpowiedział gruby głos.
     -Oczywiście, zapraszamy. -powiedział ze śmiechem Harry i w tym momencie usłyszałam że ktoś kieruje się w stronę łazienki. Serce zaczęło mi mocniej bić. 
    -Dlaczego tam się świeci? -zapytał. 
    -Właśnie wszedłem się umyć i stoję nago, chyba nie chce Pan tego sprawdzać? -powiedział Niall z powagą. Dobrze, że na czas zobaczyłam uśmiech Charlie i zdążyłam zakryć jej dłonią usta. 
    -Nie oszukacie mnie, ale dobrze. Tym razem wam odpuszczę  A wy, chłopaki w łazience proszę wracać do swoich pokoi! 
    -Nie wiem o czym Pan mówi. -powiedział z powagą Lou. 
    -Tak, tak... Dobranoc, za chwilę widzę Was w swoich pokojach.
     -Dobranoc. -odpowiedział Liam. Kiedy drzwi się zatrzasnęły wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
    ...
  • Elise:
    Kiedy upewniliśmy się że nieznany mężczyzna opuścił pokój wyszliśmy z łazienki. 
    - My się już będziemy zbierać - powiedziała Rose a chłopaki wydali pełny niezadowolenia jęk. 
    - Na prawdę musicie już iść? - zapytał Emmet. 
    - Tak, już późno - odpowiedziałam szybko, może nawet trochę za szybko, ponieważ chłopak zrobił zdziwioną minę. Wiem, że była to tylko zabawa, ale ten pocałunek...Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Harrego. 
    - Skoro musicie już iść, dajcie się chociaż odprowadzić - zaczął lokaty. Kiedy to powiedział na twarzach dziewczyn od razu wymalował się ogromny uśmiech. 
    - No dobrze, ale chodźmy już 
    - Charlie uśmiechnęła się i wyszła z pokoju a zaraz za nią cała reszta. Odprowadzali nas Harry, Emmet, Marco, Lou i Niall. Czyli cała obstawa, tylko po to, żeby podejść z nami pod bramę. Po drodze dużo się śmialiśmy i wygłupialiśmy. Wyjaśniłam całą tą niezręczna sytuację z Emmetem i między nami wszystko w porządku. Nie wiem kiedy znów spotkamy się z chłopakami, ale mam nadzieję, że już niedługo.
    _______________________________________________________
    Następny rozdział, mamy nadzieję, że się spodoba. 

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział czwarty

Rose:
Od wczoraj zaczęłam żałować, że nie potrafię grać w piłkę. Kiedy dziewczyny opowiedziały mi o swoim dniu, pomimo rozmowy z trenerem i dodatkowych treningów chciałabym być z nimi. One przynajmniej kogoś poznały, a ja z Emmą? Siedziałyśmy w internacie i oglądałyśmy komedię romantyczne, bo jak zwykle nie potrafiłyśmy zacząć się uczyć. Dobrze, że ten dzień w szkole już się skończył, wczoraj umówiłam się z Em, że po szkole pójdziemy pozwiedzać i zjeść lody. Czekałam na to cały dzień i miałam nadzieję że nasze nudne życie się skończy i w końcu kogoś poznamy. Od rana nie rozmawiałam ani z Charlie ani z Elise, były za bardzo zajęte swoimi sprawami i rozmowami między sobą o ich nowych kolegach, dlatego zdziwiłam się, kiedy po ostatniej lekcji podeszła do mnie Charlie i zapytała czy po szkole nie wpadniemy z Emmą na ich karny trening. Po spojrzeniu Emmy, która chyba nie była zbytnio zadowolona z tego pomysłu zaczęłam wymyślać w głowie zdanie, aby grzecznie odmówić mojej przyjaciółce. Ale wtedy El dodała:
-Poznamy was z chłopakami, wiecie... Po dzisiejszym treningu chyba jednak nas trochę polubili. - i zaczęła się śmiać szturchając Charlie w bok.
-Pewnie, że wpadniemy! - krzyknęła Emma z entuzjazmem.
-Ale... Miałyśmy iść poz... - zaczęłam mówić.
-Możemy to zrobić kiedy indziej, prawda Rose? – Em spojrzała na mnie podekscytowanym wzrokiem. -A zresztą wieczorem masz trening siatkówki, więc i tak nie zdążyłybyśmy zobaczyć wszystkiego. –dopowiedziała.
-No, w sumie Em, masz rację. - odpowiedziałam. -To co, idziemy? - zapytałam i uśmiechnęłam się do dziewczyn. Już nie byłam na nie taka zła jak przez cały dzień.
-Chodźcie z nami. - powiedziała Charlie i pociągnęła mnie za rękę.
...

-Kto to jest? - zapytała Emma, kiedy wyszłyśmy ze szkoły.
-Kto? - odpowiedziała El.
-Tamten chłopak, znaczy... Dwójka chłopaków...
Elise nie odpowiedziała tylko zaczęła biec uradowana w kierunku wskazanym przez Emmę palcem.
-To nasi koledzy, Marco i Emmet, wiecie... El bardzo lubi się z Emmetem i chyba... - nie skończyła mówić, a na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, który był chyba przeznaczony dla... Marco? Który szedł w naszą stonę. Posłałam Emmie zdziwioną minę, na co ona wzruszyła ramionami.
-Koledzy... - powiedziała Emma chyba w stronę Charlie, która stała już 10 metrów przed nami i witała się z Marco. Za chwilę dołączyła do nich Elise z Emmetem i wszyscy patrzyli w naszą stronę czekając aż ruszymy się z miejsca, przynajmniej El miała taki wyraz twarzy.

...
-Siądziecie z nami na ławce? - zapytał Emmet.
-Oczywiście, że tak, ale... Wy nie trenujecie? - zapytałam. Marco i Emmet okazali się naprawdę mili.
-Nie, po lekcjach są tylko treningi dla niegrzecznych albo tych, którzy opuścili jakiś trening, no a my jesteśmy grzeczni i punktualni, więc siedzimy na ławce! - powiedział Marco, który jak zwykle się uśmiechał.

-Ok, hahahah, czyli rozumiem, że ta 3 chłopaków to Ci źli? -zapytała Emma.
-Nie całkiem... Widzicie tego blondyna? On na przykład, razem z tamtym obok muszą odrabiać treningi, bo mieli kontuzje i dopiero dzisiaj wrócili do gry. Tamten z brązowymi włosami przyszedł zapewne pomagać trenerowi, zawsze to robi. Źli to jedynie tamci, którzy akurat wyszli z szatni. -powiedział Emmet.
-Tamten z lokami? Harry? Hahahahah! -zaśmiałam się.
-Znacie się? -zapytał Marco.
-Tak, część piękna! -powiedział Harry, którzy nagle razem z Louisem znalazł się obok nas.
-Yyy, cześć Harry. - odpowiedziałam.
-Cześć Em! -tym razem powiedział Louis.
-Cześć! -odpowiedziała moja przyjaciółka z uśmiechem.
-Chłopaki! Idziecie? -usłyszałam zdenerwowany głos Charlie.
-Hahahaha, Lou! Popatrz, drugi raz udało im się nie spóźnić na trening! Chyba nie możemy im dzisiaj dokuczać. -powiedział lokaty.
-Zawsze znajdzie się jakiś powód bracie! -odpowiedział Lou.
-Możecie już przestać? Ile czasu jeszcze macie zamiar to robić? Jesteście debilami. -powiedział Marco i chyba chciał zachować poważną minę, ale mu się nie udało.
-Do końca świata kochaniutki. -powiedział Louis i posłał Marco buziaka.

-Ugh! Idziemy? – powiedziała Charlie idąc cała brudna i mokra w naszą stronę.

-Nie idziesz pod prysznic? – zapytał Marco i posłał mojej przyjaciółce uśmiech.

-Charlie! Kochanie! Chodź, pomogę Ci się umyć! – krzyczał lokaty stojąc obok Louisa tarzającego się ze śmiechu i Elise z zażenowaną miną.

-Nie. Nie mam zamiaru! – odkrzyknęła moja przyjaciółka.
-Hahahahahahaha, Charlie! Nie przejmuj się Harrym, nie wiesz jaki on jest? – powiedział Emmet wstając z ławki. –No, ale skoro wolisz wracać pachnąca inaczej do domu to… Hahahahah, przestań tak na mnie patrzeć! –zaśmiał się Emmet i zaczął iść w stronę Elise, która właśnie rozmawiała z dwójką jakiś chłopaków.
-Pójdę po Twoja torbę. – powiedział Marco w stronę Charlie.

-Dziękuję, jesteś kochany. –odpowiedziała z uśmiechem.

-Charlie, kto to? –powiedziałam wskazując na blondyna i jego kolegę.

-Ah! To Zayn i Niall. Pamiętasz jak kiedyś mówiłam o chłopakach biegających wokół szkoły? – zapytała mnie Peredez. –To właśnie oni. Są świetni! –mówiła moja przyjaciółka, kiedy Marco przyniósł torbę.
-Idziecie? –zawołał do El i Emmeta. –Cześć Niall! Do dzisiaj Zayn! –krzyknął do chłopaków.
-Do wieczora! –odkrzyknęli i poszli do szatni.
-To co, idziemy? –zapytała El.
-Gdzie? Mamy gdzieś iść? –powiedziała zdziwionym głosem Emma.

-Idziemy do kina, a potem zabieramy was na lody. –powiedział Emmet.

-Ale… Ja… My… Chyba musimy się umyć! –odpowiedziała Charlie i zaczęła się śmiać.
-Poczekamy, macie 20 minut! Czas start. –odkrzyknął Marco i zaczął biec w stronę naszej szkoły. Wszyscy pobiegliśmy za nim.

Kiedy wracaliśmy z kina spotkaliśmy na mieście Harrego i Zayna, co nie za bardzo spodobało się Charlie, ale Harry chyba postanowił zostawić ją już w spokoju. Zayn od razu zaczął rozmawiać z Marco i Elise, a Charlie była zajęta rozmową z Emmetem i Emmą. W taki sposób zostałam sama z Harrym. Rozmawiałam z nim i nawet nie zauważyłam, kiedy dotarliśmy pod szkołę. Wtedy przypomniało mi się, że właśnie opuściłam trening... Chciałam zapytać co mam zrobić, ale Zayn zaproponował, żebyśmy poszli do nich i po długich namowach Emmy, że przecież nie wyrzucą nas ze szkoły, kiedy wrócimy i nikt nas nie zauważy w końcu się zgodziłyśmy. Zapomniałam o moich zmartwieniach i już nie mogłam się doczekać, kiedy poznam całą resztę chłopaków! Zobaczymy, czy są równie wspaniali, co Harry i reszta.

______________________________________________________
Rozdział krótki, ale mamy nadzieję, że się wam podoba :) Komentujcie!

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział trzeci


Charlie:
-Charlie! - usłyszałam spanikowany głos Elise. Ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi, leniwie przewróciłam się na drugi bok i wyciągnęłam telefon spod poduszki. Była 8 rano.
-Czego?! – krzyknęłam. Myślałam że to Emma albo Rose czegoś potrzebują.
-Za pół godziny jest śniadanie i radzę się wam pośpieszyć! - usłyszałam w odpowiedzi. Szybko wstałam z łóżka i podbiegłam do drzwi, żeby je otworzyć. Ujrzałam śliczną blondynkę.  Spojrzała na mnie i skrzywiła się.
-Ale… Najpierw może się przebierz. - Zrobiło mi się głupio, byłam zaspana, rozczochrana i w samej piżamie. Przy niej wyglądałam okropnie.
-Oh... Przepraszam, już idę. - Wyjąkałam, a dziewczyna znowu się skrzywiła. Zaczynała mnie drażnić, nie wiem kim jest, ale lepiej żeby już sobie poszła.
-Tak w ogóle to jestem Samanta i mam wam pomóc odnaleźć 
się w tej szkole.  Może poczekam na was na dole? Do zobaczenia. - Odwróciła się i odeszła, zostawiając mnie zaskoczoną. 
-Co się stało El? - zapytałam idąc w stronę łazienki. 
-Czy my dzisiaj nie miałyśmy treningu?! – krzyknęła moja przyjaciółka. Stanęłam na środku pokoju i otworzyłam szeroko oczy. Upuściłam wszystko co miałam w rękach i krzyknęłam:
-Miałaś nastawić budzik, El! Mamy przechlapane, dopiero drugi trening a już nas nie ma! Przecież trener nas zabije,  a chłopaki… Nigdy nie zaakceptują nas w swojej drużynie. Będzie jeszcze gorzej niż jest. Lou znowu będzie nam docinał… - mówiłam, dopóki Elise nie podeszła do mnie i nie zaczęła mnie uspokajać. Nie wierzę, że to się stało.

Właśnie zjadłyśmy śniadanie. Byłam strasznie głodna, ale musiałam się powstrzymywać, bo gdy wzięłam sobie porcję normalnego śniadania, wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie jak na dziwoląga. Szczególnie Samanta, która jak widać było po jej minie nie była zadowolona z siedzenia z nami przy jednym stoliku i co chwilę zerkała na swoje przyjaciółki wymieniając z nimi spojrzenia. W końcu się odezwała. Znudzonym głosem powiedziała:
-Co wy na to, żebym powiedziała że wam pomogłam, a wy po prostu przytakniecie? Hę? Sorry, ale ja na prawdę nie mam ochoty tu z wami siedzieć. Powiecie że jestem super i tyle. - Nie czekając na odpowiedź poszła do swoich koleżanek. Byłam tak zdziwiona że nie wiedziałam co mam zrobić.
-Nie lubię jej, jest dziwna. - Powiedziała El teatralnym szeptem, na co wszystkie się zaśmiałyśmy. Wtedy znowu wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę.
-To tutaj nawet nie można się śmiać? – szepnęła Emma i zrobiła zdziwioną minę.
-Ta szkoła jest… Nie wiem czy dobrze zrobi… -Przestań. – przerwała Rose Elise.
-Nie możemy od razu się poddawać. – powiedziałam. – Chociaż spróbujmy, przecież nie musimy się z nimi kolegować, a zresztą nawet nie mam zamiaru… Gdy patrzę na nie wszystkie.
Wszystkie znowu zaczęłyśmy się śmiać, a Samanta przewróciła oczami.
-One patrzą na nas jakbyśmy były z innej planety! Hahahahaha! – Zaśmiała się Emma. –Może lepiej już stąd idźmy, szkoda, że nie wiem nawet w którą stronę!
-Jakoś damy radę, zostało nam trochę czasu. – Powiedziała El i podniosła się z miejsca.
-Pssst, Charlie… - Szepnęła Elise. -Po lekcjach musimy iść do trenera, idziemy zaraz?
Kiwnęłam głową i nie zdążyłam nic odpowiedzieć...
-Panno Peredez! Czy w waszej poprzedniej szkole nie nauczyli was kultury?!
Wszystkie dziewczyny w klasie wybuchnęły śmiechem, a my oblałyśmy się rumieńcem.
-Przepraszam, to się nie powtórzy. – Powiedziała Elise.
Rose i Emma siedziały po drugiej stronie sali i widziałam jak patrzą z wyrzutem na Panią Brite.  Chyba raczej nie polubię lekcji historii. Nie żebym lubiła ją wcześniej, ale… No tak, znalazłam kolejny powód żeby zasiać cień wątpliwości. Dobrze, że zadzwonił dzwonek i szybko się otrząsnęłam.
-To co, idziemy? – powiedziała Elise.
-Czekaj, pójdę powiedzieć dziewczynom.
-A właściwie to jak my go znajdziemy? - Zapytała El, gdy byłyśmy już prawie przy budynku. 
-Pójdziemy tam gdzie ostatnio miałyśmy trening, musi tam być. - Odpowiedziałam pewnym głosem, chociaż bałam się, że możemy go nie znaleźć. Wyszłyśmy zza budynku i ujrzałyśmy całe boisko, a na nim mnóstwo chłopaków. 
-El... Nie wiem czy to był dobry pomysł… - Powiedziałam zatrzymując się niepewna co zrobić dalej.
-Nie będziemy wracać z powrotem kolejne 20 minut! Jak już tu jesteśmy to zróbmy coś pożytecznego i pogadajmy z trenerem. - Odpowiedziała Elise chwytając mnie za rękę i ciągnąc w stronę szatni. 
-W szatni go raczej nie znajdziemy… - Dodałam lekko zakłopotana.
-Ale tam dowiemy się gdzie jest, już nie marudź tylko chodź. - Mówiła coraz bardziej zdenerwowana. Przygryzłam wargę niepewna co zrobić, ale kiedy zobaczyłam, że Elise coraz bardziej się oddala pobiegłam za nią. Ostatnie czego chciałam, to zostać tu sama. Byłyśmy już prawie przy drzwiach, gdy usłyszałyśmy gwizdek. Odwróciłam się i zobaczyłam jak wszyscy schodzą z boiska i kierują się w naszą stronę. 
-El... – powiedziałam i pociągnęłam ją za rękaw.
-Co znowu? Nie mów że chcesz wracać, bo ja nigdzie nie idę! - odpowiedziała prawie krzycząc.
-El! Odwróć się!- Zobaczyłam jak powoli zamiera a jej oczy robią się coraz większe. 
-Chowamy się! - pisnęła. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam dobrej kryjówki. Spojrzałam na Elise, a ona otworzyła drzwi szatni i spojrzała pytająco. Nie wiele myśląc weszłam do środka, a El zaraz za mną. Pobiegłyśmy w głąb pomieszczenia i schowałyśmy się w kabinie do przebierania, gdy usłyszałyśmy jak drzwi się otwierają, a głosy stają się coraz głośniejsze. Stałyśmy tam starając się
nie wywołać nawet najmniejszego hałasu. Słyszałyśmy jak chłopaki biorą prysznic i rozmawiają o treningu. Parę razy ktoś otworzył którąś z pobliskich kabin, a wtedy moje serce przestawało pracować. Czekałyśmy aż wszyscy wyjdą, kiedy nagle usłyszałyśmy, że ktoś się zbliża. Zamarłyśmy w bezruchu, kiedy ktoś chwycił za drzwi. Wstrzymałam oddech, ścisnęłam Elise i zamknęłam oczy. Modliłam się, żeby ta osoba w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Ale tak się nie stało.
-Co wy do dia… - Zaczął krzyczeć Marco, kiedy w odpowiednim momencie zamknęłam drzwi i położyłam mu moją dłoń na ustach pokazując, że ma się uciszyć.
-Co się stało? – Krzyknął jakiś chłopak. Zdjęłam rękę z ust Marco. Na jego twarzy jak zwykle pojawił się uśmiech. Popatrzyłyśmy na niego błagalnym wzrokiem, on przytaknął i powiedział:
-Nic, po prostu ktoś zostawił tutaj brudne gacie. – Odpowiedział brunet powstrzymując śmiech.
-Co Ty mówisz? – Usłyszeliśmy i zobaczyłam jak otwierają się drzwi. W tym momencie znowu zamarłyśmy. Marco przytrzymał drzwi i odpowiedział chłopakowi, że nie może wejść do kabiny.
-Dlaczego? Myślisz, że nie widziałem Cię w samych majtkach? – odpowiedział .
-Emmet, pokażę Ci później, idź się przebrać stary i poczekaj na mnie przy drzwiach.
-No… Dobrze, tylko szybko. – Powiedział chłopak i wszedł do kabiny obok.
Marco popatrzył na nas ukazując rząd swoich białych zębów.
-Dziewczyny… Muszę się przebrać. – Powiedział prawie bezgłośnie i znowu posłał nam uśmiech.
-Mamy zamknąć oczy? – Odszepnęła El i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Marco kiwnął głową i czekał, aż zrobimy to, o co nas prosił. Po chwili spełniłyśmy jego prośbę. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, wszyscy wyszli już z szatni. Nie czekając na nic, wybuchnęłam gromkim śmiechem. Po chwili dołączyła do mnie Elise. Obie otworzyłyśmy oczy i zobaczyłyśmy Marco w samych majtkach. Zrobił grobową minę, ale po chwili także przyłączył się do śmiechu.
-No, czyli w rekompensacie ja też muszę zobaczyć was w samych gaciach! – Powiedział i posłał nam uśmiech. Wystawiłyśmy mu język, kiedy nagle drzwi się otworzyły i ujrzałyśmy blondyna, który popatrzył na nas zdziwiony.
-Yyy… Marco, możesz mi wytłumaczyć co one tutaj robią? Nie żeby mi to przeszkadzało, ale…
-Hahahahahah, poznaj Elise i Charlie, wytłumaczą nam to później, mam nadzieję!

...
-Trener jest za drzwiami. - Poinformował nas Emmet. 
- My tu na was poczekamy. - Dodał Marco z uśmiechem. To, że byłam zdenerwowana to mało powiedziane. Elise chwyciła mnie za rękę i weszłyśmy do środka. Trener siedział przy biurku i przeglądał jakieś kartki. Wszędzie na półkach znajdowały się puchary. Gdy weszłyśmy podniósł wzrok.
-Mam nadzieję, że macie jakieś wytłumaczenie  na waszą dzisiejsza nieobecność? - Zapytał na samym początku.
-Dzień dobry... My właśnie... – Powiedziała El.
-Nie toleruję spóźnień, ani nieuzasadnionych nieobecności.
-Chciałyśmy...
-Mam nadzieję, że zdarzyło się to ostatni raz?
-Tak, oczywiście. - Odpowiedziałam.
-Przepraszamy. Już więcej się to nie powtórzy. - Dopowiedziała Elise.
Obie byłyśmy bardzo zdenerwowane, a trener nie ułatwiał nam zadania.
-Czekam na wyjaśnienia. – Odpowiedział.
-Postanowiłyśmy, że powiemy prawdę i nie będziemy wymyślać jakiś niestworzonych historyjek…
-Czekam. – Ponaglał nas Pan Alex. -To wasz drugi trening i już byłyście nieobecne. Jeśli tak dalej pójdzie, to nie widzę waszej przyszłości w tej druż…
-Nie nastawiłyśmy budzika i obudziło nas dopiero pukanie do drzwi. – Powiedziałam na jednym wydechu.  Serce waliło mi jak młotem. Trener popatrzył na nas z nad okularów. Wstał z miejsca i po chwili usiadł na biurku. Założył ręce i powiedział:
-Dobrze. Dziękuję, że jesteście szczere. Ponieważ jesteście tutaj nowe, możemy iść na układ, ale powtarzam jeszcze raz, że nie toleruję spóźnień, a nieobecność wybaczam tylko podczas choroby. Jeśli chce się być w czymś dobrym, nie można opuszczać treningu bez powodu. Musicie to odpracować. Zobaczę, czy naprawdę wam zależy.
Popatrzyłyśmy na siebie zdziwione i wystraszone.
-Zrobię wszystko, tylko niech Pan pozwoli nam trenować dalej. – Powiedziała El.
-Nie potrafię żyć bez piłki, zrobię wszy-stko! – Odowiedziałam drżącym głosem.
-Dobrze… Więc… Najpierw przez najbliższy tydzień, zobaczymy jak będzie dalej, będziecie miały treningi ze mną zaraz po waszych lekcjach. Mam nadzieję, że będziecie stawiać się punktualnie. Wiecie co oznacza spóźnienie? – Przytaknęłyśmy. -Mam nadzieję, że tym sposobem nauczę was punktualności i odpowiedzialności? – Powiedział Pan Hauptin i uśmiechnął się.
-Ta nieobecność, to ostatnia nieobecność w naszym życiu Proszę Pana. – Powiedziała El ze śmiechem rozluźniając atmosferę. Uśmiechnęłam się razem z nią.
-Więc do jutra o 6? Mam nadzieję, że nie będę musiał czekać?
-Do widzenia, będziemy na pewno. Punktualnie. – Odpowiedziałam i wyszłyśmy z gabinetu.

Rozmawiałyśmy z Marco i Emmetem przechadzając się wokół szkoły ponad godzinę. Kiedy zorientowałam się, że nie umiemy niczego na jutro i nie odrobiłyśmy jeszcze pracy domowej zrobiło mi się niedobrze. Tak przyjemnie spędzałyśmy z nimi czas. Ale czar prysł.
-My musimy się już chyba zbierać… Jest już późno.
-Wcale nie. – Opowiedział Emmet.
-Zostańcie jeszcze chwilę. Pokażemy wam naszą szkołę, o tej godzinie nie ma już lekcji i można wejść wszędzie, nawet do pokoju nauczycielskiego, oczywiście jeśli zna się kod. – powiedział Marco i posłał nam jeden ze swoich cudownych uśmiechów.
-Może jutro… Dzisiaj już naprawdę musimy iść. – Powiedziała smutnym głosem El.
-Nie możemy jutro, po lekcjach mamy trening, a potem nauka, zapomniałaś? – Powiedziałam.
-Jak to trening? – Zapytał zdziwionym głosem Emmet.
-No bo… Nie było nas dzisiaj… Zapomniałyśmy o budziku… Musimy to odpracować… - Powiedziała El.
-Przepraszamy. – Powiedziałam i spuściłam głowę w dół. Będzie ciężko – Pomyślałam.
-Szybko minie. A co do jutra - nie szkodzi, mamy całe życie! Zresztą jutro i tak nie zdążyłybyście poznać całej reszty naszej bandy! – Powiedział jak zwykle uśmiechnięty Marco. -Może was odprowadzimy? I tak nie mamy już nic do roboty. Tylko chodźmy tyłem, bo nie możemy wychodzić poza teren szkoły bez pozwolenia, ok?
-A my? Do której możemy być poza budynkiem? – Zapytałam El idąc obok Emmeta.
-W ogóle? Ups… – Odpowiedziała Elise i zaczęła się śmiać. –Już chyba nie może być gorzej! Hahahahahah, kocham Cię Charlie.
-Ja Ciebie też El. Będziemy biegnąć i nikt nas nie zauważy! – odpowiedziałam.
-Dobry pomysł, sam bym na to nie wpadł. – Powiedział Emmet ze śmiechem.
Rozmawialiśmy, aż nie doszliśmy do bramy naszej szkoły.
-To… Do zobaczenia jutro o 6? –powiedział Marco i pożegnał się z nami, po czym zrobił to też Emmet.
-Do zobaczenia. – Powiedziałam i posłałyśmy im całusa. Szybko dobiegłyśmy do drzwi i od razu potem pobiegłyśmy do pokoju naszych przyjaciółek. Tak dużo się dzisiaj wydarzyło.


______________________________________________________
Mamy nadzieję, że wam się podoba i czekamy na komentarze :>

piątek, 3 maja 2013

Rozdział drugi

Charlie:
Jest 4:50, wyłączyłam budzik i postanowiłam że poczekam w łóżku do 5:00, aż będę mogła obudzić Elise. Już się nie mogę doczekać dzisiejszego treningu, chociaż trochę się boję.
...

-Wstawaj! Mamy pół godziny! Nie zdążymy! Szybko! - krzycząc, obudziła mnie Elise.
-Dlaczego krzyczysz? Jest 5, mamy godzinę, spokojnie zdążymy na trening o 6... No chyba, że chcesz pobawić się w Emmę i spędzić godzinę w łazience... - Odpowiedziałam.
-Jaką godzinę?! Charlize, jest 5:20! - Krzyknęła zdenerwowana Elise.
-No to ładnie! Nie chcę się spóźnić na nasz pierwszy trening! Jak my to zrobimy? Boże, musimy wziąć prysznic, ja nawet nie jestem spakowana! Elise! Nie stój tak! Idź do łazienki! - Krzyknęłam, szybko podnosząc się zaspana z łóżka.
-A Ty? Mamy 7 minut żeby stawić się na dole na śniadaniu! Pani Gaby specjalnie miała wstać wcześniej i przyszykować nam coś do jedzenia...
-Mam pomysł. Nasze przyjaciółki chyba mogą się dla nas poświęcić? Wezmę ręcznik i kosmetyczkę, pójdę wziąć prysznic do nich, a przedtem wyślę którąś z nich, żeby zeszła do Pani Gaby i powiedziała, że zjemy po treningu... Może nie umrę z głodu, chociaż wątpię...
-Świetny pomysł! Tylko może już się ubierzmy w stroje, żeby nie tracić czasu. Kocham Cię! Do zobaczenia o 5:50 na dole?
-Ok. Do zobaczenia! - Krzyknęłam ze strojem w rękach, wybiegając z pokoju.

...
Myślałam, że Rosa i Em mnie zabiją, ale jednak się zgodziły. Nie wiedziałam o czym myśleć, kiedy zbiegałam po schodach, o mało nie powybijałam zębów, nie miałam jeszcze założonej koszulki, biegłam w samych spodenkach, staniku i skarpetach. Słyszałam jak El biegnie piętro wyżej. Trochę bolał mnie brzuch, nie wiedziałam czy z głodu, czy ze stresu. Kiedy zbiegłam na dół, zaraz za mną El, Pan Simon spojrzał na mnie dziwnie i zaczął się śmiać. Kiedy ubierałam koszulkę, powiedział:
-Widzę, że zaspałyście. Następnym razem proszę wstać wcześniej i nie zbiegać po schodach bez koszulki Charlie, dopilnuj tego Elise, dobrze? - Powiedział trener.
El zaczęła się śmiać, a ja spojrzałam na niego wkurzonym wzrokiem, kiedy zawiązywałam buty.
-No, to komu w drogę temu czas. Mamy 8 minut, musimy biegnąć, no chyba że chcecie się spóźnić, co? - Powiedział Pan Simon z uśmiechem.



Elise:
Tak jak myślałam, spóźniliśmy się. Jest 6:05, a wszyscy stoją już przy boisku. Niektórzy zawiązują jeszcze buty, więc chyba nie jest tak źle. Zaraz będziemy tam razem z nimi. Pan Simon szedł uśmiechnięty, ale w oczach Charlie widziałam, że trochę się boi. Kiedy byliśmy blisko, wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę. Nastała cisza, z tego wszystkiego zaczął boleć mnie brzuch! Ciszę przerwał pan Alex (a przynajmniej tak nam się przedstawił), który miał być naszym trenerem. Wydał się bardzo miły, powiedział, że skoro jest weekend trening może trwać 20 minut dłużej, więc daje nam czas na przedstawienie się sobie nawzajem. Ja i Charlie miałyśmy opowiedzieć coś o sobie chłopakom, żebyśmy wszyscy bliżej się poznali. Na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze. Oni wszyscy wyglądali… Wyglądali jakby byli źli, że mają grać z dziewczynami. Pewnie będą się z nas śmiać, Charlie będzie się stresować, nie trafi do bramki i będzie na siebie zła przez cały dzień. Brzuch bolał mnie coraz bardziej. Pan Simon popchnął nas do przodu, oczy wszystkich nadal były zwrócone tylko na nas, ale do tego każdy mówił coś między sobą. Kiedy stanęłyśmy już przed grupką chłopaków jeden z nich zapytał:
-Dlaczego spóźniłyście się na trening? Nie starczyło wam czasu żeby wyszykować się w łazience? – Na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. Nawet Pan Simon. Tylko trener chłopców zachował powagę, chyba nie chciał zostawić nas samych z grobowymi minami i nakrzyczał na chłopaka, któremu na imię było bodajże Louis, po czym uśmiechnął się do nas dodając nam otuchy. Zawołał Pana Simona i zostawił mnie i Charlie same z chłopakami. Świetnie, pomyślałam. Peredez szturchnęła mnie, dając znak żebym to ja zaczęła. Wszyscy patrzyli się na nas jak sroka w kość, bałam się odezwać, aż jeden z chłopców powiedział:
-No dalej, czekamy, nie wstydzicie się chyba przedstawić, co? Ja na przykład jestem Emmet - powiedział i posłał nam uroczy uśmiech. To trochę dodało mi odwagi.
-Jestem Elise – powiedziałam – przyjechałam tutaj z Charlie z Liverpoolu, trenujemy piłkę od małego. Przyjechałyśmy tutaj z dwójką przyjaciółek, ale one nie za bardzo lubią piłkę i jeszcze smacznie śpią, moim ulu… -Przyjdą tu kiedyś z wami? Zapytał lokaty chłopak. No wiecie, chciałbym je poznać… Tak poza tym… Jestem Harry. – Powiedział i przyszedł uścisnąć nam dłonie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na moją przyjaciółkę, która miała zupełnie nieobecny wzrok. Podążyłam za nim i zobaczyłam dwójkę chłopców, którzy chyba biegali wokół szkoły. Jeden z nich miał ciemną karnację, drugi blond włosy. Wyglądali na radosnych, ale… Skoro tak lubią biegać to dlaczego nie ma ich na treningu? –To Zayn i Niall, powiedział loczek. Na te słowa wszyscy w końcu oderwali od nas wzrok i popatrzyli w ich stronę. Oni chyba to zauważyli, zatrzymali się i zaczęli machać. Wszyscy im odmachali, wszyscy oprócz Charlie, która stała uśmiechnięta i nawet się nie ruszała, trwało to dopóki jeden z chłopców, nie zapytał:
-A Ty? Może też powiesz coś o sobie? I podszedł do Charlie. Jestem Marco, powiedział i przytulił się do niej, na co ona odwzajemniła uścisk. –J… Ja nazywam się Charlie – powiedziała i w tym momencie przyszedł nasz nowy trener. Moja przyjaciółka odetchnęła z ulgą.
-No to co? Zaczynamy? 15 kółek wokół boiska, resztę rozgrzewki poprowadzi Harry.
Wszyscy wstali, Harry zaraz podbiegł do Louisa i szepnął mu coś na ucho, po czym zaczęli się śmiać.
-Poradzicie sobie same? Ja muszę już iść, mam jeszcze trochę roboty, a o 10 przyjdzie Rose, no wiecie, pokazać jak idzie jej siatkówka, mam nadzieję że potraficie wrócić? – powiedział Pan Simon, na co my przytaknęłyśmy z uśmiechem. –Powodzenia – dodał i ruszył w stronę naszej szkoły.
-No to co? Zaczynamy? – powiedziała Charlie i pociągnęła mnie za rękę.

Charlie:
To było straszne. Tak bardzo się stresowałam. Dobrze, że El wysłuchała mojej cichej prośby i zaczęła mówić pierwsza. Marco wydał się szczególnie miły, Harry również, tylko do Louisa nie żywiłam sympatii. Stresowałam się, dopóki nie zobaczyłam dwóch biegających chłopaków i to na nich mogłam skupić wzrok. Skończyło się na tym, że pierwszy raz w życiu chciałam końca treningu, żeby w spokoju móc powiedzieć Elise o tamtym chłopaku. Wiedziałam, że się jej spodoba. Wiedziałam, że zaraz będzie chciała go poznać! Kiedy było już po wszystkim pociągnęłam El za rękę i zaczęłyśmy biegać. Chciałam jej napomknąć o tamtym chłopaku, kiedy podbiegł do nas Marco i zapytał jak leci i czy dajemy radę. Zaczęłyśmy się śmiać, co może być trudnego w bieganiu? Marco odwzajemnił śmiech i powiedział, że mamy uważać na Louisa i Harrego, bo znając życie wymyślili „coś ciekawego”. Nie myliłyśmy się…

Rosalie:
Kiedy Charlie wyszła z naszego pokoju nie potrafiłyśmy już zasnąć. Postanowiłyśmy, że o 6:30 pójdziemy do tamtej szkoły zobaczyć jak sobie radzą. Ja mój sprawdzian miałam dopiero o 10, więc spokojnie na wszystko znajdziemy czas. Kiedy wyszykowałyśmy się, pościeliłyśmy łóżka i ogarnęłyśmy bałagan było jeszcze wcześnie. Zjadłyśmy śniadanie i wyszłyśmy ze szkoły. Kiedy w końcu dotarłyśmy na boisko było przed 8. Nie wierzyłam własnym oczom. Emma zaczęła się śmiać jak głupia, a kiedy ja zobaczyłam śmiejącego się trenera również nie mogłam się powstrzymać. Jedna z naszych przyjaciółek biegała bez spodenek, a druga w samych ochraniaczach bez skarpetek. Kiedy zaczęłyśmy się śmiać chyba nas zauważyły. El bez skarpet posłała nam wzrok typu: „zamknij się, bo zaraz Cię zabiję”. Trener zauważył nas i przyszedł się przywitać.
-Jesteście przyjaciółkami dziewczyn? – powiedział – Są niezłe, myślałem że nie będą dorównywać chłopakom, a dają sobie radę czasami lepiej od nich!
-Mają świra na punkcie piłki! Proszę Pana, dlaczego one biegają bez spodenek i skarpet? Hahahahahahaha – zaśmiała się Emma.
-No widzicie… Harry i Louis zawsze mają poczucie humoru. Rozgrzewkę prowadził Harry i pod koniec stwierdził, że poćwiczą rzuty karne, jeśli ktoś nie strzeli, ściąga z siebie jedną rzecz. Tylko że Louis dawał chłopakom fory. No i wiecie… Tak jakoś wyszło – powiedział i zaczął się śmiać. Spojrzał na zegarek. –Już 8:15, zaraz skończą, usiądźcie na ławce i poczekajcie.

-Cześć jestem Harry! Podbiegł do mnie spocony chłopak, zgadywałam że ma kręcone włosy. –Yyy… Miło mi Cię poznać. Jestem Rose. – odpowiedziałam.
-A Ty? Zapytał mojej przyjaciółki.
-Ja nazywam się Emma, cześć.

Do… Harrego dołączyła zaraz grupka chłopaków i po kolei zaczęli się przedstawiać. Szkoda, że zrobili to przed wzięciem prysznica… No ale trudno, chyba jakoś to przeżyjemy, pomyślałam. Widziałam po minie Emmy, że myśli o tym samym co ja. Zaczęliśmy rozmawiać i było naprawdę miło, aż zapomniałam po co tu przyszłyśmy. Zaczęłam szukać wzrokiem przyjaciółek i zobaczyłam je idące do szatni w towarzystwie roześmianego chłopaka. Widziałam, że zawzięcie o czymś rozmawiają. Poczekałyśmy na przyjaciółki, a kiedy wyszły i pomachały do nas, grzecznie się pożegnałyśmy i poszłyśmy w stronę szkoły.

Emma:
Chyba zacznę wstawać wcześniej i chodzić popatrzeć jak trenują… Dziewczyny. Cieszę się, że dobrze im poszło, poza incydentem z tymi ubraniami… Dalej nie chcą o tym gadać. Ciekawe co to za chłopacy, stali obok przy szatniach i patrzyli na trening. Cieszyło ich, że Charlie biega w samych majtkach, no ale dla kogo nie było to zabawne? A ja… Chyba się zakochałam. Ale na razie nie będę o tym nikomu mówić… Świętujemy colą, chipsami i filmem dzisiejszy dzień. Rose zaczyna siatkówkę od poniedziałku. Dobrze, że po lekcjach, a nie o 6 rano, chyba bym ją zabiła. Miałyśmy oglądać film, ale i tak nikt nie zwracał na niego uwagi. Elise z Charlie wymieniały głupie uśmieszki, a Rose opowiadała nam wszystkim jak wyglądało jej sprawdzenie umiejętności. Ten dzień minął strasznie szybko i nawet nie odczułam tego, że jestem w szkole tylko dla dziewcząt. Mam nadzieję, że przeżyjemy ten tydzień… A zresztą… Jaki mamy wybór? :)

______________________________________________________
Długo nas nie było, ale i tak chyba nikt tego nie czyta :) Jeśli jednak czytacie, to prosimy - komentujcie! Pojawili się nowi bohaterowie (szukajcie niżej). 

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział pierwszy

Rosalie: 
Nie wierzę, że namówiłyśmy naszych rodziców! Nigdy nie pomyślałabym o tym, że się zgodzą, a jednak się udało. Charlie to ma głowę do pomysłów. Szczerze mówiąc, to zmianę szkoły uważałam za głupią, ale jak się temu przyjrzeć to w końcu urwałyśmy się od rodziców, no i Charlie z Elise były bardzo szczęśliwe.
-Rosalie! Słuchasz co do ciebie mówię? - Z rozmyślań wyrwał mnie głos oburzonej Emmy.
-Oczywiście.
-Tak, oczywiście, oczywiście! Zawsze to robisz.
-Ale co?
-Ja do Ciebie mówię, a Ty po 5 minutach się wyłączasz.
Uśmiechnęłam się przepraszająco. To nie moja wina, że tak przynudza. Chciałam się wytłumaczyć, ale ona znowu zaczęła mówić. Cała Em.
-Za ile będziemy? - Spytałam na chwilę jej przerywając.
-Za dziesięć minut mamy lądować, przecież Ci mówiłam.
Rozejrzałam się po samolocie. Niektórzy zapinali już pasy. Za nami siedziały Charlie i El.
-Rose, cieszysz się? - Spytała Peredez.
-Już nie mogę się doczekać żeby zobaczyć Londyn. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ja chciałabym już zobaczyć naszą szkołę! Ciekawe jak wygląda w środku. - Wtrąciła Elise.
-A ja jestem ciekawa czy będą tam jacyś przystojniacy. - Dodała Em.
-Ty tylko o jednym! - Odpowiedziałam. Emma jako jedyna z nas nie wiedziała, że to szkoła z internatem tylko dla dziewcząt. Gdybyśmy jej powiedziały, nic by jej nie przekonało, żeby z nami pojechała. Będzie miała miłą niespodziankę.
-Ja chciałabym w końcu poznać drużynę i trenera… - Powiedziała Charlie.
-Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy. - Usłyszałyśmy.
...

-Gdzie ona jest... Miała tu być. - Mówiła Charlie.
-Kto miał być? - Spytałam.
-No jak to kto? Zoe! Przecież nasi rodzice umawiali się z nią, żeby odebrała nas z lotniska. Nie pamiętasz? Albo jak zwykle nie słuchałaś co mówią?

Uśmiechnęłam się i wystawiłam jej język.
-A czy to czasem nie ona? - Mówiąc to Emma wskazała na szczupłą dziewczynę.
-Zoella! - Krzyknęła Charlie i podbiegła do siostry. Razem z Elise i Emmą poszłyśmy za nią.
-Tak dawno was nie widziałam… - Powiedziała Zoe i zaczęła się z nami witać. -Co wam strzeliło do głowy żeby zmienić szkołę?
Spojrzałyśmy po sobie, a Charlie i El od razu stały się radośniejsze.
-Dobra, opowiecie mi w drodze. - Dodała.
Idąc do samochodu rozglądałam się po lotnisku i słuchałam jak dziewczyny rozmawiają.
-A tak w sumie... To dlaczego idziecie do szkoły tylko dla dziewczyn?
Dobrze, że byłyśmy już przy aucie, bo moje nogi sie ugięły. Charlie i Elise zrobiły grobowe miny i pobiegły przywitać sie z Lucasem, jak zwykle uciekając od problemu, a ja popatrzyłam na Zoe która nie wiedziała o co nam chodzi. Żadna z nas jej nie odpowiedziała, na dodatek Em zatrzymała się z otwarta buzią i po chwili krzyknęła:
-Co?! - Tak głośno, że ludzie stojący obok nas dziwnie na nas spojrzeli. Zoe i Lucas zaczęli się śmiać, chyba zrozumieli co zrobiłyśmy.
-Nie powiedziałyście jej, bo mała podrywaczka by się nie zgodziła, prawda? - Powiedziała starsza Peredez ze śmiechem.
-Nie martw sie, chyba wytrzymasz, dodał Lucas i puścił jej oczko.
-Jak mogłyście mi to zrobić?! - Znowu krzyknęła Emma.
-Nie gniewaj się, nie powiedziałyśmy Ci, bo chciałyśmy żebyś pojechała z nami. - Powiedziałam.
-I co, że niby nie będę miała szansy sie w nikim zakochać? Żadnych nowych przystojnych chłopaków? Dzięki dziewczyny. – Powiedziała obrażona, na co Lucas odparł:
-Zawsze masz mnie, nie zapominaj o tym. - Posłał jej zalotny uśmiech, a Zoella popatrzyła na niego zabijającym wzrokiem.
-No ej, bez przesady. - Powiedziała Charlie. Przecież tylko my będziemy trenować, Ty i Rosa w tym czasie będziecie mieć czas wolny. Możecie chodzić po mieście i zakochiwać się ile tylko chcecie, dodała z uśmiechem. Ale to nic nie dało, bo Emma dalej była obrażona i chyba postanowiła się do nas nie odzywać.
-Dziewczyny, przepraszam, ale my z Lucasem za 45min musimy być w szpitalu... Powiedziała Zoe, może wyjaśnicie to sobie w szkole? W następny weekend mam wolne, a Lucas ma dyżur... - Więc zrobicie sobie babski wieczór. - Dopowiedział Lucas i pocałował Zoe. W tym momencie pomyślałam o tym, że sama chciałabym znaleźć tak kochającego mężczyznę i zrobiło mi się trochę żal, że idziemy do szkoły tylko dla dziewczyn. Z zamyślenia wyrwała mnie Elise:
-Rozchmurz się… Dziwnie wyglądasz bez uśmiechu na twarzy! – Dodała ze śmiechem.
-Może jednak zmiana tej szkoły to nie był taki dobry pomysł? - Spytałam. -Emma już się obraziła.
-Jeszcze nawet tam nie dojechałyśmy! – Odpowiedziała. -Będzie fajnie, obiecuję Ci to, a Emmie przejdzie jak zawsze. – W tym momencie popatrzyłyśmy na przyjaciółkę, która nawet nie zwracała na nas uwagi.
-No dziewczęta zapraszam już do samochodu, my za niedługo mamy być w szpitalu, a wy już chyba nie możecie się doczekać, żeby zobaczyć szkołę? - Wtrącił Lucas.
Gdy wszyscy weszli już do samochodu i Lucas ruszył, Zoella puściła radio. Charlie siedziała z przodu obok siostry i rozmawiała podekscytowana o jakimś ostatnim meczu z Lucasem. My w trójkę siedziałyśmy z tyłu. W samochodzie można było wyczuć atmosferę oczekiwania. Po pół
godzinie byłyśmy na miejscu. Budynek był duży i zadbany, tak samo jak ogród. Z tyłu było widać duże boisko. Lucas wjechał na podjazd.
-Przez was spóźnimy się do szpitala, no zmykać już! - powiedział i posłał nam uśmiech. –Powodzenia Charlise! – Powiedział i dał jej całusa w policzek. –Tobie Elise oczywiście też! – Powiedział do mojej przyjaciółki. Mam nadzieję że wszystko pójdzie dobrze i za niedługo będziecie już biegać po boisku z resztą drużyny dziewczynki!
–Dziękujemy tatusiu! - Odpowiedziałyśmy ze śmiechem. Czasem traktował nas jak małe dzieci. Wyszłyśmy i wyciągnęłyśmy nasze walizki. Widziałam jeszcze, jak Zoe macha nam przez szybę samochodu, gdy z budynku wyszła kobieta w średnim wieku, blondynka nawet ładna.
-Panna Rosalie, Elise, Charlise i Emma? Dzień dobry, nazywam się Melanie Spark i jestem dyrektorką tej szkoły, to właśnie ze mną wy i wasi rodzice tak dużo rozmawiali ostatnio przez telefon. - Powiedziała i uśmiechnęła się. -Mam nadzieję, że wam się tutaj spodoba.
-Dzień dobry. - odpowiedziałyśmy.
-Miło poznać Panią osobiście. – powiedziała Em, a my popatrzyłyśmy na nią zaskoczone. W końcu wydała z siebie jakiś dźwięk! –Kiedyś was zabije. –Szepnęła mi do ucha, a ja zaczęłam się śmiać i dałam jej buzi w policzek. Spojrzała na mnie obrażonym wzrokiem.

Emma:
Nie wierzę. Po prostu nie wierzę, że mi to zrobili. Żeby nawet moi właśni rodzice nie zdradzili mi tego „sekretu” o szkole tylko dla dziewczyn? To już przesada. Jak ja teraz będę żyć? Od początku wiedziałam, że to głupi pomysł, miałam przeczucie. Chciałam tylko zrobić przyjemność Elise i Charlie. Fajnie mi się odwdzięczyły. A Rosalie? Mówimy sobie wszystko, nawet najmniej ważnego, a ona nie powiedziała mi o sprawie życia i śmierci. Wszystkiego mi się odechciało. Miałam ochotę wrócić do Liverpoolu do normalnej szkoły, nie wiem co im strzeliło do głowy z tym głupim Londynem, przecież chodziły na treningi w naszym mieście, nie rozumiem dlaczego to dla nich takie ważne gdzie będą trenować… Ale jak mam teraz wrócić, skoro moja mama załatwiła mi już nawet lekcje pianina? Oni wszyscy zrobili to specjalnie! Dobrze, że chociaż dyrektorka wydawała się miła. Gdyby tak nie było, to chyba usiadałabym na środku chodnika i się rozpłakała. Jedynie Pani Spark miło nas przywitała i zaraz po tym zaprosiła do środka. Wszystkie moje przyjaciółki popatrzyły na siebie dodając sobie otuchy, a ja, pomimo że byłam bardzo ciekawa jak to wszystko się potoczy, nie dawałam tego po sobie poznać.
Gdy dotarłyśmy już do gabinetu dyrektora, pani Spark wskazała nam ręką na mięciutką kanapę, a sama usadowiła się na krześle. W środku znajdowało się biurko, miejsca do siedzenia i duża biblioteczka. Światło wpadało tam przez ogromne okno, za którym rozciągał się widok na podjazd i jakiś budynek.
-Cieszę się, że wybrałyście właśnie naszą szkołę. - Zaczęła dyrektorka, przeglądając jakieś papiery. -Musicie wiedzieć, że wymagane jest od was przestrzeganie regulaminu, który zaraz otrzymacie. Czytając opinie i przeglądając wasze oceny z byłej szkoły jestem zadowolona, jednakże chciałabym, abyście miały jeszcze lepsze wyniki.



Jeszcze lepsze? – Pomyślałam. Będzie ciężko.
-Nie mam zbyt wiele czasu, żeby z wami teraz rozmawiać. Dam wam wasz plan, dla każdej indywidualny. Wasi rodzice pomogli mi go ułożyć, mówiąc, co was najbardziej interesuje.
-Proszę Pani, a co z treningami? – wtrąciła Charlie.
No tak, a o co innego mogłaby zapytać właśnie ona. Pani Spark popatrzyła na nią z nad okularów.
-Ty pewnie jesteś Peredez? - Zapytała, na co moja przyjaciółka się zarumieniła. -Zgaduję, że tak. - Ciągnęła dyrektorka.- Treningi będą odbywać się popołudniu, zobaczysz na planie. - Powiedziała, po czym wstała i podała nam wszystkie potrzebne „papierki”.
-Do waszych pokoi zaprowadzi was moja asystentka, będzie czekać na zewnątrz.
Pierwsza wstała Elise, my zaraz po niej. Kulturalnie się pożegnałyśmy i wyszłyśmy. Za drzwiami, tak jak powiedziała pani Spark, czekała na nas jej asystentka.
-Jestem Kristin Canavan. - Przedstawiła się. Miała około 20 lat i była ładną brunetką.
-Mówcie mi Kristin - wtedy nię czuje, że jestem taka stara! - Uśmiechnęła się.
-Dzień dobry. - Przywitałyśmy się wszystkie.
-Możemy zobaczyć halę sportową i boisko? - Spytała Charlie, cała podekscytowana.
-Charlie! – Krzyknęła Rosalie i szturchnęła ją w ramię. -Może najpierw się rozpakujemy? Nie chcę taszczyć za sobą tych walizek.
-No dobra. - Uległa Charlie. -Ale zaraz po tym idziemy pozwiedzać?
-Tak, a jakby inaczej
J – Odpowiedziałyśmy jej wszystkie i udałyśmy się po schodach w stronę naszych pokoi podążając wspólnie za Kristin.
-No, dziewczyny, to które z was chcą mieszkać pod 20, a które pod 47?
Popatrzałyśmy po sobie zdziwione.
-To nie będziemy mieszkać razem? Myślałam… - Zaczęła El.
-Wasi rodzice prosili Panią dyrektor żeby rozdzielić was do dwuosobowych pokoi, wtedy będziecie się bardziej przykładać do nauki. Mniej rozmawiania, więcej książek. – Powiedziała uśmiechnięta Kristin. Świetnie – pomyślałam. Następna niespodzianka.
-To kto będzie z kim? – Spytałam.
-Chyba oczywiste, że wolisz być z Rosalie, z nią wspólnie możesz pogadać o chłopakach, czy ciuchach… Nieprawdaż? – Powiedziała ze śmiechem Charlize i zaraz potem dołączyła do niej El.
-Mi pasuje. – Powiedziała Rosalie. –Bierzemy 20?
Uśmiechnęłam się, pomimo, że dalej byłam „obrażona”. Nie mogę zbyt długo się na nie gniewać.
-Proszę bardzo. – Powiedziała Kris. –Jesteście dzisiaj same w internacie, na weekend zwykle każdy wraca do domu. Wy jesteście z Liverpoolu prawda?
-Tak. – Odpowiedziała Peredez. –Jesteśmy z Liverpoolu, ale moja siostra mieszka w Londynie. Na następny weekend się do niej wybieramy.
-Liverpool jest piękny… - Powiedziała rozmarzona Kristin. –No, ale teraz nie czas na pogaduszki, wręczam wam klucze, proszę bardzo. – Dodała. -Rozpakujcie się. Jak będziecie gotowe to zapukajcie do mojego gabinetu na drugim piętrze i wspólnie pójdziemy pozałatwiać resztę spraw. Zabrałyśmy kluczyki i udałyśmy się pod wyznaczone numery.

Elise:
Dyrektorka i Kristin wydają się być bardzo przyjacielskie. Mam nadzieję, że nauczyciele i trener też będą mieć tak fajny charakter. Powiedziałam Em i Rosie „do zobaczenia” i udałam się do pokoju wspólnie z Charie.
-Myślisz, że w poniedziałek wszystko pójdzie dobrze na tym całym „sprawdzianie”? Przecież na pewno w naszym roczniku są o wiele lepsze piłkarki od nas. – Powiedziała moja przyjaciółka.
-Bez przesady, muszą nas przyjąć. W końcu po to tutaj jesteśmy! – Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy i otworzyłam drzwi do pokoju. Nie był duży, ale za to przytulny, w odcieniach bieli i czerwieni. Po lewej stronie znajdowały się drzwi do łazienki. Łóżko piętrowe stało po prawej stronie. Oprócz tego w pokoju były jeszcze dwa biurka, krzesła, szafki i stolik na którym stał czajnik i telefon. Nad stolikiem znajdowała się tablica korkowa, na której wisiał tylko regulamin szkoły, reszta wolnego miejsca należała chyba do nas. Zaraz przyczepiłyśmy tam nasze plany lekcji i numery telefonów, a także inne ważne kartki, które dostałyśmy od Pani Dyrektor. Obejrzałyśmy łazienkę, była mała, ale czego można się było spodziewać. W każdym bądź razie mi i Charlie to nie przeszkadzało.

-Daj walizkę, rozpakuje nasze ciuchy, a Ty poukładaj wszystkie pozostałe rzeczy w łazience. – Powiedziała moja współlokatorka i wręczyła mi małą torbę. Gdy skończyłam i wyszłam z łazienki, Charlie właśnie siedziała na górze piętrowego łóżka i czytała jakąś ulotkę. 
-Co tak długo? – Spytała. –Aha, śpię u góry! – Dodała i puściła mi całusa.
-Wiesz… Wcale nie łatwo poukładać tyle rzeczy w tak małej łazience. – Powiedziałam, i dopiero za chwilę dotarło do mnie o czym właśnie poinformowała mnie Charlie.
-Nie ma mowy! – Krzyknęłam. –To nie sprawiedliwe!
-Byłam pierwsza. – powiedziała Peredez i się zaśmiała.
Ale zaczęła śmiać się jeszcze bardziej, kiedy wskoczyłam do niej i zaczęłam ją łaskotać. Obie płakałyśmy ze śmiechu, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę! – Krzyknęłam dalej rozbawiona.
Do pokoju weszły Rosalie z Emmą.
-Ej! To nie sprawiedliwe! My nie mamy piętrowego łóżka! – Krzyknęła Em.
-Co to dla Ciebie za różnica, i tak spałabyś na dole! – odpowiedziała Rose przyjaciółce i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Wiedziałam, że Emma nie będzie się długo gniewać. –Idziemy?
Zamknęłyśmy pokój i schodziłyśmy na drugie piętro, gdy spotkałyśmy panią Spark niosącą jakieś papiery.
-I jak? Podoba się wam?
-Jak na razie tak. – Odpowiedziałyśmy z uśmiechem, który odwzajemniła.
Kiedy zostałyśmy już oprowadzone po szkole, obejrzałyśmy obiekty sportowe bibliotekę, park i pozostałe ciekawe rzeczy, Emma i Rose chciały wrócić do pokoju i w końcu wziąć prysznic, ale przypomniałam im o naszych treningach. Postanowiły, że dotrzymają nam towarzystwa w rozmowie z trenerem. Razem z Charlie byłam bardzo podekscytowana. Kristin zostawiła nas na dziedzińcu i powiedziała że mamy udać się na boisko.
-Pan Greyson będzie tam za 5 minut. Powodzenia! – Krzyknęła odchodząc i pomachała nam na pożegnanie. Ruszyłyśmy w stronę boiska, a gdy dotarłyśmy na miejsce trenera jeszcze nie było. Usiadłyśmy no pobliskiej ławce i zaczęłyśmy rozmawiać. Po chwili zauważyłyśmy zmierzającego w naszą stronę Pana Greysona.
-Cześć dziewczyny! – Krzyknął z oddali.
-Dzień dobry! – Odpowiedziałyśmy. Wstałyśmy i ruszyłyśmy w jego stronę.
-Nazywam się Simon Greyson i jestem tutaj trenerem siatkówki, mam wam do powiedzenia bardzo ważną rzecz.
-Jak to siatkówki? – Wtrąciłam. –Przecież miałyśmy należeć do drużyny piłki nożnej.
-No właśnie… - Dodała Charlie.
Emma i Rosalie popatrzyły na niego zdziwione.
-Pan Frey, trener piłki nożnej klas pierwszych, 10 minut temu został zwolniony, niestety nie mogę wam powiedzieć czemu. To dlatego Pani Spark nie miała dla was zbyt wiele czasu. Trener Gerrifelt powiedział, że ma już za dużo dziewcząt i nie może was przyjąć.
-Czyli nie ma już drużyny i nie będzie żadnych treningów? – spytała smutna Charlie.
-Bardzo mi przykro… Ale chyba mam pomysł co zrobić. Najpierw jednak muszę wam zadać pytanie. Czy któraś z was dobrze gra w siatkówkę? Potrzebuję jednej zawodniczki.
-Rose! – Krzyknęła Emma.
-Ale… Ja… - Zaczęła Rosalie.
-Świetnie, jutro o 10 przyjdź na halę, muszę zobaczyć, co potrafisz.
-No.. Dobrze… - Odpowiedziała moja przyjaciółka.
Pan Simon uśmiechnął się.
-A co z tym pomysłem? – Zapytałam.
-Ah, no tak… Przyjdź tutaj z Charlie za pół godziny.
-Dobrze, odpowiedziałyśmy.
-A co do Rosalie, do zobaczenia jutro. Do widzenia Emmo!
-Do widzenia! – Odpowiedziała Emma i pociągnęła za sobą Rose. Pobiegłyśmy za przyjaciółkami. Ciekawe co wymyślił trener.
Dziewczyny poszły do pokoju wziąć prysznic, a ja z Charlie zostałyśmy przy wejściu do szkoły i czekałyśmy na powrót Pana Greysona. Zastanawiałyśmy się, co wymyślił. Po 25 minutach zobaczyłyśmy jak wchodzi na teren szkoły. Podbiegłyśmy do niego, a on powiedział:
-15 minut stąd znajduje się szkoła sportowa dla chłopców. Mają tam drużynę piłki nożnej i właśnie rozmawiałem z trenerem.
-Mamy trenować z chłopakami? – Spytała Charlie.
Pan Simon tylko się uśmiechnął.
______________________________________________________
Podoba Wam się? Następny rozdział postaramy się dodać po 7 komentarzach.

sobota, 17 listopada 2012

Prolog


Elise:
Rodzice prosili nas, byśmy poinformowały ich do końca tego miesiąca o naszej decyzji. Dali nam wolny wybór, nawet zdziwiło mnie, że po krótkich rozmowach między sobą brali pod uwagę nasz kolejny pomysł - zmianę szkoły. To była inicjatywa moja i Charlie, ale nasi opiekunowie na razie o tym nie wiedzą. Mam nadzieję, że dadzą nam to wszystko wytłumaczyć i przekonają się, że to dobry pomysł. Chodziło o szkołę w Londynie. Na początku nasz pomysł nie przypadł do gustu Rose i Emmie, ale po błaganiach przyjaciółki, w końcu się zgodziły. Z czasem nie rozmawiały już o niczym innym. Rodzice Emmy akurat zaprosili nas wszystkich na piątek, aby uczcić awans jej taty - ustaliłyśmy, że powiemy im to właśnie wtedy. Dzisiaj nadszedł ten dzień, mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli...

Charlie:
Jest 19:45, koniec treningu. Jestem wykończona, ale pozytywnie! Jak ja kocham ten sport! Bycie napastnikiem jest naprawdę świetne. Ale teraz nie czas na opowiadanie o pasjach. Zaraz wspólnie z Elise wsiądziemy do autobusu i pojedziemy do Em na kolacje. Wszyscy już tam są. Będziemy spóźnione, ale treningi są dla nas świętością. Trochę się stresuje, bo to ja mam powiedzieć naszym rodzicom o wyborze szkoły. Oby wszystko poszło zgodnie z naszymi planami! Londyn, Buckingham, Big Ben, a co najważniejsze - stadiony i mecze! Oczywiście, jeżeli będzie na to czas poza nauką i treningami, których w "nowej szkole" ma być dużo więcej. Za około 20 minut będziemy u Em. Tylko czy uda nam się wszystkich przekonać?

_______________________________________________________
Mamy nadzieję, że chociaż trochę wam się podoba, ale... Nie wiemy, czy ktokolwiek to czyta, więc pierwszy rozdział postaramy się dodać po pięciu komentarzach :) 

czwartek, 15 listopada 2012

Bohaterowie


Charlie Peredez

Emma Stoner

Elise Turner

Rosalie Johannson

Zoella Peredez 


Lucas Weber

Liam Payne

Niall Horan

Louis Tomlinson

Zayn Malik

Harry Styles


Marco Crambells 

Emmet Barney


_______________________________________________________
Pojawiać się będą oczywiście też inni bohaterowie, jeżeli mieliby oni mieć później ważniejsze znaczenie w blogu, to będziemy ich dodawać własnie tutaj.